Witam was ponownie. Niestety nie będzie to post szafiarki. Pisze żeby zdać relacje i podziękować za duże wsparcie z waszej strony:) Mąż nadal jest w szpitalu. Jednak teraz jest już o wiele wiele lepiej. Pierwsze dni były najgorsze.Wszystko go bolało , nie mógł się ruszać. Ale z dnia na dzień przychodziła poprawa.Po przewiezieniu go na inny oddział torszke odżył. Bo tam gdzie był wcześniej na chirurgi naczyniowej to się oboje napatrzyliśmy jak ludzie cierpia. Teraz jest na ortopedii. Tydzień temu miał operacje na noge. I znowu miałam nerwówke bo się martwiłam czy wszystko ok bedzie. Na szczęscie wszystko jest w porządku.Ćwiczymy nóżke , przychodzi rehabilitantka. Jeśli wstanie o własnych siłach do środy i przejdzie się to go wypuszcza:) Będzie to już 2 tyg pobytu w szpitalu. Na szczęście nie ma gipsu tylko śruby więc będzie mu lepiej.
Ten cały pobyt strasznie odbił się na moim zdrowiu. Od 28 lipca jestem dzień w dzień w szpitalu od 8 do 22-23. Teraz jak juz zaczelam chodzic do pracy to rano jade do szpitala potem do pracy potem znowu do spzitala , a do domu wracam padnieta i ide spac. Chodzę ciągle zmęczona ale nie pokazuje mężowi :)
Facet który go potrącił zniszczył nam wszystkie plany jakie mieliśy na najbliższe miesiące, i zdrowie nasze. Mój mąż jest pozbawiony jednego organu. Całe szczęscie że miał kask bo inneczej mógłby nie przeżyć.
Ten wypadek nauczył mnie jednego. Nie warto sprzeczać się o głupstwa, dąsać. Życie jest zbyt krótkie. Nasza miłość teraz jest jeszcze większa a nasze małżeństwo mocniejsze niż kiedy kolwiek.
Jeszcze raz dziękuje wszystkim za miłe słowa i wsparcie bo to najważniejsze w takich chwilach.
ps. zdjęcia moich outfitow bede zamieszczac jak tylko będzie mąż w domku i wszystko juz bedzie ok :)
buziaki ;*